Witaj, Drogi Czytelniku! Trafiłeś właśnie na stronę, na której będziesz mógł zagłębić się w magiczną opowieść. Mam nadzieję, że znajdziesz tu przygodę i radość. Miłej lektury!

czwartek, 17 grudnia 2015

31. Bal

Drzwi Wielkiej Sali rozwarły się z hukiem. Najbliżej stojące pary zaczęły wchodzić do środka gęsiego, na czele z Prefektem Naczelnym, który miał pierwszeństwo. Nasza czwórka stała prawie na zupełnym końcu, toteż długo trwało, zanim choć cal ruszyliśmy do przodu, rzecz jasna w żółwim tempie. Ja i James staliśmy po Syriuszu i Joanne, za nami byli Remus i Rose, a na samym końcu Pet z drugoklasistką Melanie, która co jakiś czas rzucała mu zalęknione spojrzenie spłoszonego kurczaczka.
James niesamowicie się ekscytował.
– Zaraz wchodzimy, będziemy tańczyć… Sorry, Meggie, ale ja nie umiem tańczyć, będę udawał…
– Nie maru…! – fuknęłam, ale urwałam w połowie, gdyż Joanne zarzuciła do tyłu swymi pięknymi czarnymi puklami, które przykleiły mi się do twarzy. James parsknął, twierdząc, że wyglądam, jakbym miała brodę. Puściłam to mimo uszu, ciesząc się w duchu, że jednak szłam z nim, a nie z jakimś obleśnym Ślizgonem czy coś. Odwróciłam się do tyłu, ciekawa min innych za nami. Rose rozglądała się z zaintrygowaniem naokoło. Remus wyglądał rozbrajająco śmiesznie. Stał sztywny, niczym słup soli, przewracał na wszystkie strony oczyma, cały blady i przerażony perspektywą tańczenia z dziewczyną. Peter w ogóle nie przejmował się Melanie, całkowicie pochłonęło go nerwowe obgryzanie paznokci. Przed nami Syriusz i Joanne natomiast zerkali co jakiś czas na siebie, rzucając sobie nawzajem przekorne uśmieszki.
James po pewnym czasie nieco spoważniał i począł czynić wyniosłe uwagi na temat stroju innych. Na szczęście niezbyt długo mnie tym zanudzał; ruszyliśmy w stronę wejścia.
Wielka Sala wyglądała rozbrajająco. Cała udekorowana została na zielono i czerwono, stoły zniknęły, na podwyższeniu, na którym zwykle stał stół dla nauczycieli ulokowała się jakaś czarodziejska kapela, majstrująca przy swych instrumentach. Ze stropu spadał na tłumy uczniów zaczarowany śnieg.
Pary, które już weszły ustawiły się naprzeciw siebie po obu stronach wejścia, tworząc tunel dla tych, które dopiero wkraczały w długaśnym ogonku. Poczułam, że z radosnego podniecenia spociła mi się ręka, ale nie mogłam jej wytrzeć, bo jak wszyscy trzymałam dłoń swego partnera. James natomiast zaczął się wydzierać:
– Uwaga, masy, przybywa Najseksowniejszy Uczeń Hogwartu! Oto… Syriusz Black! Rozdaje autografy i buziaki!
Syriusz odwrócił się do niego, wyraz twarzy mówił: „Zabiję cię, przypale!”, ale zaraz mu przeszło i obaj parsknęli śmiechem. Zdawali się nie zauważać, że dziewczyny, które mijaliśmy, piszczały na widok Syriusza. Wątpiłam jednak, by usłyszały przynajmniej urywek reklamy zafundowanej przez Rogasia. Spostrzegłam też nienawiść, gdy zerkały na Joanne. Była obecnie najbardziej znienawidzoną osobą na sali. Mogłabym być na jej miejscu, gdybym tylko zgodziła się pójść z Czarnym. Black rozglądał się na wszystkie strony z chłodną, szlachecką wyższością, a ja poczułam nagle falę wstrętu do niego. Pewnie go nie interesowało, ile złamał już serc swoją obojętnością, podły narcyz. W tej chwili silnie, jak nigdy dotąd, poczułam ulgę i wdzięczność, że szłam na bal z Jamesem.
Dobrnęliśmy wreszcie do końca, zasilając szeregi tunelu dla nadchodzących par. Oczywiście uczniów w Hogwarcie było tak wielu, że tunel zakręcał kilkakrotnie na bok. Gdy już wszyscy weszli, z małej salki przy ogromnej choince wytoczyło się grono pedagogiczne, całe w odświętnych szatach.
Dumbledore stanął na podwyższeniu, niedaleko muzyków i zabrał głos:
– Witam was na kolejnym balu z okazji Bożego Narodzenia! Wiem, jak bardzo wszyscy chcieliby, by się już rozpoczął, więc nie będę zanudzać głupimi, zbędnymi przemowami. No, to zaczynajmy!
Kapela zaczęła grać jakiegoś wesołego walca, James złapał mnie jedną ręką w pół, a drugą chwycił moją dłoń.
– Zechce pani zaszczycić mnie powabnym tańcem? – spytał przez mocno ściągnięte usta. Roześmiałam się nerwowo, on mi zawtórował i wpadliśmy w prawdziwą głupawkę.
Z początku nie mogłam znieść, że czyjaś twarz miała być tak blisko mojej, ale wkrótce przestało to być krępujące.
– Patrz, patrz na Luniaczka! – wykrztusił James. Remus tańczył najsztywniej, jak się dało, zezując przy tym na swoje nogi. Był po prostu przerażony. Natomiast Rose uśmiechała się do niego zachęcająco, a raz mruknęła: „Rozluźnij się Remusie, nie gryzę!”, co wyczytaliśmy z ruchu jej warg. Bąknął coś niezrozumiale pod wąsem w odpowiedzi. Potem ja i James poszukaliśmy wzrokiem Petera. Tańczył z Melanie gdzieś na prawo od pary dwóch olbrzymich Ślizgonów. Peter ruszał się, jakby go coś bolało, ale ogólnie rzecz biorąc, nie było tragicznie. Miał tylko wybitnie obojętny wyraz twarzy. W tym momencie straciłam kontakt wzrokowy z nim i jego wybranką, bo mój cudowny partner przechylił mnie znienacka przez ramię.
– Aaaa!!! – krzyknęłam cicho i złapałam Rogasia kurczowo za szyję, mając wrażenie, iż zaraz tak mnie odchyli do tyłu, że stracę równowagę. Przed twarzą mignęła mi na chwilę roześmiana twarz Jamesa, wołającego:
– Spokojnie, przecież cię trzymam!
– Nie rób tego więcej! – wydyszałam, gdy już postawił mnie w pionowej pozycji na nogach, a on zaśmiał się szyderczo, komunikując, że właściwie to nie przeszkadzał mu mój zakaz. Powróciliśmy do tańczenia walca. Na szczęście James potrafił tańczyć, pomimo zapewnień, że tak nie jest. Z tego co widziałam, wiele dziewczyn miało problem z partnerami. Wypatrzyłam Lily, której Severus ciągle przydeptywał pantofelki. Mimo to poczułam ukłucie zazdrości.
Syriusz i Joanne tańczyli niedaleko. Dziewczyna patrzyła wyzywająco w jego oczy, a on uśmiechał się do niej lekko. Uśmiech jednak nie obejmował oczu, które pozostały zimne.
Gdy już ostatnie akordy walca umilkły, James wypuścił mnie wreszcie ze swego męskiego uścisku, trzymał mnie jednak wciąż za rękę, jakbyśmy byli parą. Pod ścianą zaczęły pojawiać się obite czerwoną tkaniną ławy, na których porozsiadały się pojedyncze pary, grupki przyjaciół oraz samotnicy, którym pomysł balu ani trochę nie przypadł do gustu. Reszta została na nogach. Muzyka, która teraz rozbrzmiała w całej Sali była bardzo żywiołowa, trochę rockandrollowa. James nie dał mi odetchnąć i musieliśmy zatańczyć również i ten kawałek.
– Pić! – wysapał James, niczym jakiś przedszkolak, gdy już skończyliśmy i wywiesił język na zewnątrz. – Zaraz wracam! Przynieść ci coś do chlania?
– Picia, James…
– Dobra, picia, niech ci tam będzie…
– Jakbyś mógł…
James zniknął w tłumie, a ja dostrzegłam Seva i Lily, siedzących na jednej z ław.
– Hej, mogę? – spytałam, gdy do nich podeszłam i wskazałam na wolne miejsce obok Severusa.
– No jasne! Jeszcze pytasz? – zawołała z oburzeniem moja przyjaciółka, usiadłam więc obok jej partnera, który miał wyjątkowo nieszczęśliwą minę.
– Co jest? – zagadnęłam go niepewnie.
– Nie umiem tańczyć – burknął, a ja i Lily wymieniłyśmy bezradne spojrzenia. Nie było sensu go pocieszać, i tak by nie posłuchał.
– Coś taka zaróżowiona od tańca? – próbowała zmienić temat Lily. – Potter przegania cię przez suchy las, co nie?
– Nie, bez przesady. James dobrze tańczy, to wszystko. – Severus załamał się jeszcze bardziej, co kompletnie zbiło mnie z pantałyku. Lily nadal próbowała odwrócić temat, ale z coraz gorszym skutkiem:
– Ja i Sev nie tańczyliśmy tej ostatniej piosenki, walc nas dostatecznie wycieńczył… O rany, zmieńmy temat! Pięknie tu, nie? Jak w jakimś innym, bajkowym świecie…
– Meg, masz, poncz dla ciebie…
James przyszedł do nas, trzymając w ręku kieliszek z napojem dla siebie i dla mnie. Jego oczy zwęziły się podejrzliwie, gdy dostrzegł Lily z Sevem. Severus zmierzył go pełnym nienawiści spojrzeniem, a ja wyczułam niebezpieczeństwo, toteż szybko chwyciłam Jamesa pod ramię i odprowadziłam na dostateczną odległość.
– Dzięki za poncz! – powiedziałam, gdy tylko otworzył usta, by coś powiedzieć. Chwilę potem wzruszył ramionami, okazując udawaną obojętność. – Może pójdziemy do twoich kumpli? Severus ma dzisiaj tak zły humor, że lepiej do niego nie podchodzić.
Poszliśmy więc do jednej z ław, przy której siedzieli Huncwoci, Rose i Joanne.
– A gdzie Melanie? – spytałam.
– Poszła do toalety – odparł Glizdogon, wzruszając ramionami. Chyba niewiele go to obchodziło. Miętosił skraj swej wyblakłej, używanej szaty, rozglądając się za czymś. Obok rozwalił się nonszalancko Syriusz, obserwując salę z wątpliwym zainteresowaniem. Ziewał co jakiś czas i mierzwił ze znudzeniem swe czarne włosy. Wyglądał naprawdę dobrze w szacie najlepszego gatunku. Miała niesamowity, głęboki kolor nocnego nieba. Joanne siedziała po jego lewej stronie, założywszy nogę na nogę i zajmowała zdumiewająco mało miejsca w porównaniu do rozpartego Łapy. Miejsce następne zajmowała Rose, mimo wszystko bardzo szczęśliwa, całkowicie pochłonięta rozmową z wyjątkowo ożywionym Remusem. Mój braciszek miał na sobie, jak już kiedyś wspominałam, przedpotopową szatę po pradziadku, z której jednak usunęli obciachowe elementy, więc wyglądał bardzo dobrze, tylko trochę mizernie, jak to Remus. James z głośnym jękiem uwalił się na miejsce obok Lunatyka. Miał podobną szatę do Syriusza, jednak bardziej prostą, nie tak ekstrawagancką.
– No, Meggie, na kolanka! – zawołał ze sprytnym uśmieszkiem Rogaś, klepiąc się w uda. Pet parsknął.
– Chciałbyś! – usiadłam obok niego, ignorując natarczywe spojrzenie, a on udał, że się obraził.
Dostrzegłam w tłumie kilka znajomych, między innymi szczęśliwych Franka Longbottoma i Alicję Silverwand. No, przynajmniej oni cieszyli się z balu. Zauważyłam też Dorcas. Tańczyła z barczystym kapitanem drużyny Krukonów. Na parkiet wrócili Severus i Lily, widocznie jakoś go przekonała, żeby z nią tańczył. Huncwoci powymieniali uśmieszki, wydali zgodne, chóralne chrząknięcie: „Przepraszamy na chwilę!”, po czym wszyscy w czwórkę się gdzieś zmyli.
– Jestem Rose Bones. A wy? Wiem, że jesteś siostrą Remusa, no nie? – zagadnęła Rose, gdy już poszli.
– Tak, mam na imię Mary Ann – odparłam z uprzejmym uśmiechem.
– A ja jestem Jo – przedstawiła się ostatnia rozmówczyni.
Zostałyśmy zatem w trójkę i mogłyśmy chwilę porozmawiać. Joanne zrzuciła swój wyniosły styl zachowania i okazała się inną osobą, niż wcześniej wskazywało jej zachowanie. Razem pośmiałyśmy się z naszych partnerów, w końcu to niekończąca się komedia.
– A gdzie ta dziewczynka? – zainteresowała się Rose. – Melanie?
– Pewnie zwiała! – parsknęłam. – Biedny Peter!
Dziewczyny zachichotały. Tymczasem wrócili Huncwoci. Od strony podwyższenia popłynęły skoczne nuty kolejnego rockandrollowego kawałka.
– Teraz ja tańczę z Meg! – zawołał niewiarygodnie ożywiony Peter i, zanim James zareagował w jakikolwiek sposób, doskoczył do mnie i już zaczęliśmy tańczyć, co mnie dość zaskoczyło. James zrobił minę człowieka, którego ktoś niespodziewanie chlasnął w twarz, po czym wrzasnął w odwecie:
– Dobra! To ja tańczę z Jo!
Chwycił dziewczynę w pół, wymachując oszołomioną na wszystkie strony. Remus szybciutko zajął swoją partnerkę, żeby Syriusz mu jej nie odbił. Natomiast on rozchylił usta, po czym ze zrezygnowaniem opadł na ławę, splatając ręce na piersi.
Widać było, że mój braciszek wreszcie się trochę rozluźnił. Nawet Pet nie tańczył wcale źle. Zastanawiało mnie jednak, co go ugryzło, zwykle nie był tak ożywiony. Wyglądał, jakby dostał gorączki.
Następny kawałek był powolny i melancholijny. James odbił Remusowi Rose, a mój braciszek postanowił odbić mnie Peterowi. Mogłam potańczyć nareszcie z kimś spokojnym i kontrolującym swe odruchy. Zresztą, dobrze, że nie musiałam przetańczyć go z Jamesem, który robił niestworzone rzeczy z biedną Rose.
Chłopcy w końcu po kilku kawałkach zaprowadzili nas do jednej z mis z ponczem, odganiając przestraszone pierwszaki. Zaczęli się o coś kłócić między sobą, niczym przekupki na targu w Hogsmeade, natomiast ja, Rose i Jo skupiłyśmy się we własnym towarzystwie. Melanie nie przyszła.
– Mówię wam, to była komedia, gdy Remus podejmował próby zaproszenia mnie na ten bal! – zaśmiała się Rose. – Za każdym razem próbował do mnie zagadać, ale mu nie wychodziło. W końcu zaimprowizował wypadek. Udał, że na mnie wpadł na skrzyżowaniu dwóch półek w bibliotece. To było takie ewidentne!
– A ty, Jo? – spytałam.
Jo zaśmiała się perliście i odparła:
– Syriusz poprosił mnie, pewien, że się zgodzę. Wkurzył się, gdy mu odmówiłam i powiedziałam, że musi lekko bardziej się postarać. Przysyłał mi śmieszne liściki, ale gdy przysłał mi bukiet róż, wtedy się zgodziłam, dla świętego spokoju… A jak było z tobą?
– Nie tak nadzwyczajnie. Po prostu, James zaprosił mnie, gdy dowiedział się, że nie idę z tym, z kim miałam iść. – Przemilczałam fragment o tym, że to Syriusz pierwszy mnie zapraszał.
– Jeju, Glizduś, ale z ciebie żłopacz! – usłyszałyśmy śmiech Syriusza zza pleców Jo.
– To już piąty kieliszek, opanuj się nieco! – wykrzyknął James. – Jeszcze się upijesz… mimo tego, że to bezalkoholowy poncz.
Wymienili z Łapą uśmieszki porozumienia i już wiedziałam, że coś kombinują.
– No co! Pić mi się chce… – warknął Pet i zdjął pelerynę. Miał silne wypieki na twarzy.
– No tak, a ty wyjątkowo dużo przetańczyłeś! – zauważył sarkastycznie Syriusz.
– Możliwe. Po prostu, gorąco jest…
Syriusz i James także zdjęli peleryny. Każdy miał pod spodem spodnie i kamizelkę do kompletu, oraz koszulę, James zwykłą, czarną, a Syriusz białą, z rozszerzonymi rękawami.
– O rany, jak późno! Już dziesiąta! – złapał się za głowę Remus. – Szybko zleciało!
Do naszych uszu doleciały smętne odgłosy kolejnej wolnej piosenki. Zaczęliśmy więc znowu tańczyć, wszyscy, z wyjątkiem Petera, który dorwał się nagle do dzbanka z sokiem pomarańczowym.
– Co on tak dużo pije? – spytałam Jamesa podczas tańca. Coś mi się wydawało, że maczali w tym palce. James wzruszył ramionami, udając niewiniątko.
– Jeszcze nie tańczyłam z Remusem! – zauważyła Jo, gdy zaczęli grać kolejną wolną, romantyczną piosenkę. Luniaczek uśmiechnął się w odpowiedzi i oddalili się razem, by zatańczyć.
– To ja zajmę laskę Remusa pod jego nieobecność! – ucieszył się James i chwycił Rose, by z nią potańczyć.
– Nie ma sprawy! – warknęłam w powietrze. Ja i Syriusz zerknęliśmy na siebie, wzruszyliśmy ramionami i też zaczęliśmy tańczyć.
Po raz pierwszy poczułam, że krępuje mnie osoba, z którą tańczę. Zawsze wiedziałam, że spojrzenie Syriusza nieprzyjemnie świdruje, ale że aż tak? Bałam się odwracać wzrok, żeby nie myślał, że się przestraszyłam, ale nie potrafiłam znieść jego wyniosłego spojrzenia. Syriusz, podobnie jak James, dobrze tańczył, ale nie tak energicznie. Poruszał się jak arystokrata, widać w domu go uczyli tańca. Mimo to wcale mi się nie podobała sytuacja, w której się znalazłam. Na nieszczęście ta piosenka się tak wlokła! Wszystko jednak ma swój koniec, nawet takie nieprzyjemne momenty, toteż wkrótce dołączyła do nas reszta i razem udaliśmy się na pobliskie patio, by nieco ochłonąć.
Hogwart miał kilka dziedzińców, mniejszych i większych. Usiedliśmy w szóstkę (Peta nie mogliśmy w żaden sposób znaleźć) na jednym z kamiennych parapetów. Naprzeciw dostrzegliśmy zarys jakiejś pary, która także najwyraźniej odpoczywała na dziedzińcu.
Prawie w ogóle nie czuliśmy chłodu grudnia, który panował na zewnątrz. Rose była zmęczona, toteż zdrzemnęła się na ramieniu Remusa, który momentalnie zesztywniał, ale siedział grzecznie, by jej nie budzić. James westchnął ostentacyjnie i położył się na parapecie, składając głowę na moim podołku.
– Nie za wygodnie ci? – spytałam z ironią.
– Nie – brzmiała zwięzła odpowiedź.
– James, spadówka.
– Nie – określił się krótko.
– James! Czy mógłbyś być łaskaw i zabrać swą świętą głowę z moich ud?
Pokręcił głową. Próbowałam więc podnieść jego głowę, bez skutku. Dałam za wygraną, nie mając siły na użeranie się z tym bachorem.
Panowała przyjemna dla ucha cisza, zbawcza po tak głośnej imprezie, odbywającej się niedaleko. Tylko Rogacz rozmawiał półgłosem z Łapą, bawiącym się pięknymi włosami Jo. Reszta w ogóle się nie odzywała. Mój wzrok padł na parę naprzeciw.
To byli Sev i Lily. Spacerowali po dziedzińcu, rozmawiając szeptem. Nie widzieli nas. Poczułam, że ogarnęło mnie straszliwe poczucie goryczy, utraty czegoś, co było zaledwie o krok, w zasięgu ręki. Najgorsze było jednak to, że w żaden sposób nie mogłam się tego pozbyć. Nie miałam pojęcia, skąd wzięło się we mnie tyle nieprzyjemnych emocji, gdy patrzyłam na Severusa i Lily. Przecież mogą rozmawiać, chodzić razem… Dlaczego więc zalewała mnie żółć, gdy tylko to obserwowałam?
– Patrzcie, Smarkerus z Evans… – zauważył Łapa.
James, jak na komendę, poderwał się na równe nogi.
– Gdzie! – sapnął.
– No tu, ślepolcu, spacerują przed nami! – prychnął zniecierpliwiony Syriusz.
Na twarzy Rogacza wykwitło niedowierzanie.
– Chyba mogą pogadać… – zauważył Remus. – Skoro poszli razem…
– Oni poszli razem na ten bal?! – wychrypiał James.
– No tak, przecież widziałeś, że tańczą razem…
– Myślałem, że po prostu, tak sobie tańczą… To ona wolała iść ze Smarkiem?! Nie ze mną?!
– Nie mów tego przy Mary Ann! – zwrócił mu roztropnie uwagę Syriusz. – Przecież to nie jest dla niej miłe.
Ale Jamesa najwyraźniej guzik obchodziło, co jest dla mnie miłe, a co nie. Ruszył na nich, niczym wściekły baran. Z rozkoszą bym mu pomogła, ale przecież trzeba zachować twarz pokerzysty.
– Co ty tu robisz?! Z nim?! – dotarło do naszych uszu.
Lily zrobiła oburzoną minę i prychnęła:
– Przepraszam bardzo, Potter, ale chyba mamy prawo porozmawiać?
– Chcesz gadać z Wycierusem?!
Tego dla Seva było już za wiele. Rzucił się z gołymi pięściami na zaskoczonego Jamesa, zwalając go z nóg. Zaczęli się tłuc na oślep.
– Nie bój się Rogaś, mój mężny druhu, dopomogę ci! – krzyknął zapalczywie Syriusz. – Walka!
Z rozpędu wylądował w plątaninie nóg i odnóży Jamesa i Severusa. Lily stała nad nimi i pruła się piskliwie, ile sił w płucach:
– Przestańcie, przestańcie! Severus, OPANUJ SIĘ!!!
Rose ocknęła się, a ja i Jo podbiegłyśmy do bijących się, by ich rozdzielić.
– Szlaban! SZLABAN! – krzyczała spanikowana Lily, aż zrobiła się sina na twarzy. – DLA WSZYSTKICH!
Dorwałam Severusa i odciągnęłam go od Huncwotów.
– Puść mnie… – wycedził Sev. – Zabiję go…
Z drugiej strony Jo starała się zatrzymać Jamesa przed rozpruciem Severusa. Syriusz wstał, dysząc ciężko. A potem roześmiał się. Wszyscy spojrzeli na niego w zdumieniu.
– Fajne gatki, Smarku. Wycierasz o nie nochal?
Każdy zerknął na Seva, któremu rzeczywiście spadły spodnie. Puściłam go, by je podciągnął. Szybko to uczynił, cały czerwony, ale wykorzystał moją naiwność. Błyskawicznie wykonał ruch w kierunku Syriusza. Zanim zdążyłam go złapać, rozharatał policzek Łapie.
Tamten przestał się śmiać. Rozchylił usta w niemym zdziwieniu, że ktokolwiek śmiał tknąć jego arystokratyczne lico i powoli dotknął rany, z której sączyła się krew, parująca na zimnie, niczym nasze oddechy. Jego twarz przybrała straszliwy, apokaliptyczny wyraz. Potem dorwał Seva za fraki.
– Nie, Syriuszu, PRZESTAŃ! – przeraziłam się. Doskoczyłam do niego, odciągając od Severusa, który nie zdążył zareagować na niespodziewany atak, więc teraz wił się na ziemi po okrutnym ciosie, zadanym w brzuch. Próbowałam powstrzymać Łapę, ale nie potrafiłam sobie z nim poradzić, był straszliwie silny. Nagle u mojego boku pojawił się znikąd Remus, który także chwycił Czarnego. Razem udało nam się go znokautować. Lily klęczała przy Sevie, Jo wciąż przytrzymywała Jamesa. Nadbiegła także Rose, prowadząc McGonagall.
– Co tu się znowu dzieje? – jęknęła ze znużeniem pani profesor. – No tak, Potter i Black! Mogło to być do przewidzenia, jeszcze dziś nic nie nabroiliście. Co tu się działo?
– Potter sprowokował Severusa do bójki. Black też się bił – odparła natychmiast przerażona Lily.
McGonagall uleczyła drobne ranki Severusa i Syriusza, wszystkim trzem wlepiła szlaban i odeszła, mrucząc coś o ciężkich przypadkach. Sev i Lily oddalili się razem, zbulwersowani zaszłą sytuacją, James był tak wściekły, że po prostu sobie poszedł, zostawiając przyjaciół i mnie. Popędziłam jednak za nim, by go jakoś pocieszyć, lecz już go nie dogoniłam. Wróciłam zrezygnowana na patio, by znaleźć resztę. Syriusz i Jo gdzieś wsiąkli razem, a Rose była bardzo śpiąca. Remus obiecał, że ją odprowadzi do salonu Puchonów. Zeszliśmy zatem w trójkę z powrotem do Wielkiej Sali. Usiadłam na jednej z ław, obserwując szczęśliwych ludzi. Humor popsuł mi się bardzo.
Gdzie Peter? Pomyślałam, że może z nim chociaż potańczę, skoro jego partnerka uciekła. Wyszłam więc, by go poszukać. Zaraz go znalazłam, ale nie tak, jak oczekiwałam. Prowadziła go rozjuszona do ostatnich granic McGonagall, a wyglądał niezbyt przytomnie.
– …No już naprawdę! Szlaban, Pettigrew! Nie tego spodziewałam się po was, Gryfoni! Kto by pomyślał, że może taki jeden z drugim stanąć pod ścianą w Wielkiej Sali i ją, jak gdyby nigdy nic, obsikać, bulwersując ludzi!…
Wytrzeszczyłam gały, podobnie, jak Remus, który właśnie nadszedł.
– Hej, wracasz? – spytał, zrezygnowany.
– A ty?
– Możemy razem potańczyć. Nie mam po co wracać do dormitorium, nie chcę się narażać na obecność Jamesa w jednym pomieszczeniu.
– No, to chodźmy, potańczymy, braciszku. Powiedz mi… czemu James się tak zdenerwował na fakt, że Severus i Lily poszli razem na bal? – zagadnęłam, gdy już zaczęliśmy tańczyć.
– Ech, czy ja wiem… – westchnął Remus. – James miał ambicje iść z Lily na bal, bo się opierała, chciał zdobyć trudną zdobycz. A fakt, że wolała pogardzanego przez niego Snape'a pewnie go zabolał…
Resztę wieczoru spędziłam w towarzystwie Remusa, tańcząc z nim niemal nieustannie. Dobry humor wrócił mi nieco. Przynajmniej zostaliśmy do końca. Syriusz i Jo się już nie pojawili, to samo Lily i Severus.
Wracaliśmy do dormitorium razem z Alicją i Frankiem, którzy bawili się doskonale. Chłopcy odprowadzili nas pod same schody do żeńskich sypialni. Gdy weszłyśmy do naszej, zauważyłam, że nie było Lily.
Bardzo bolały mnie łydki i byłam niesamowicie zmęczona, toteż szybko się umyłam, zmywając cały, męczący makijaż z twarzy i chowając suknię z balerinkami głęboko do kufra. Z radością rzuciłam się na ciepłe łóżko, myśląc o całym balu i o rodzicach, z którymi miałam się jutro spotkać.
– Frank jest taki cudowny! – westchnęła Alicja, gdy już zgasiłyśmy światło. – Cmoknął mnie w policzek! Możesz to sobie wyobrazić, Meggie?! Jestem absolutnie zakochana!
Uśmiechnęłam się w mroku do poduszki.
– Mam nadzieję, że będziecie razem… – szepnęłam, zamykając oczy i czekając na sen, którego tak potrzebowałam.
Było koło pierwszej, gdy do dormitorium weszła Lily. A ja zasnęłam zastanawiając się, gdzie się tak długo podziewała.

3 komentarze:

  1. WOW ale sie tego nazbieralo :)
    wszestkie ekstra oczywiscie :)
    aniloraK

    OdpowiedzUsuń
  2. sporo tego dodałaś, ale dajemy rade, baa prosimy o więcej, hahaha :D może jakiś świąteczny rozdział akurat :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy będzie kolejna notka? :-)

    OdpowiedzUsuń