Drzwi
Wielkiej Sali rozwarły się z hukiem. Najbliżej stojące pary
zaczęły wchodzić do środka gęsiego, na czele z Prefektem
Naczelnym, który miał pierwszeństwo. Nasza czwórka stała prawie
na zupełnym końcu, toteż długo trwało, zanim choć cal
ruszyliśmy do przodu, rzecz jasna w żółwim tempie. Ja i James
staliśmy po Syriuszu i Joanne, za nami byli Remus i Rose, a na samym
końcu Pet z drugoklasistką Melanie, która co jakiś czas rzucała
mu zalęknione spojrzenie spłoszonego kurczaczka.
James
niesamowicie się ekscytował.
– Zaraz
wchodzimy, będziemy tańczyć… Sorry, Meggie, ale ja nie umiem
tańczyć, będę udawał…
– Nie
maru…! – fuknęłam, ale urwałam w połowie, gdyż Joanne
zarzuciła do tyłu swymi pięknymi czarnymi puklami, które
przykleiły mi się do twarzy. James parsknął, twierdząc, że
wyglądam, jakbym miała brodę. Puściłam to mimo uszu, ciesząc
się w duchu, że jednak szłam z nim, a nie z jakimś obleśnym
Ślizgonem czy coś. Odwróciłam się do tyłu, ciekawa min innych
za nami. Rose rozglądała się z zaintrygowaniem naokoło. Remus
wyglądał rozbrajająco śmiesznie. Stał sztywny, niczym słup
soli, przewracał na wszystkie strony oczyma, cały blady i
przerażony perspektywą tańczenia z dziewczyną. Peter w ogóle nie
przejmował się Melanie, całkowicie pochłonęło go nerwowe
obgryzanie paznokci. Przed nami Syriusz i Joanne natomiast zerkali co
jakiś czas na siebie, rzucając sobie nawzajem przekorne uśmieszki.
James po
pewnym czasie nieco spoważniał i począł czynić wyniosłe uwagi
na temat stroju innych. Na szczęście niezbyt długo mnie tym
zanudzał; ruszyliśmy w stronę wejścia.
Wielka
Sala wyglądała rozbrajająco. Cała udekorowana została na zielono
i czerwono, stoły zniknęły, na podwyższeniu, na którym zwykle
stał stół dla nauczycieli ulokowała się jakaś czarodziejska
kapela, majstrująca przy swych instrumentach. Ze stropu spadał na
tłumy uczniów zaczarowany śnieg.
Pary,
które już weszły ustawiły się naprzeciw siebie po obu stronach
wejścia, tworząc tunel dla tych, które dopiero wkraczały w
długaśnym ogonku. Poczułam, że z radosnego podniecenia spociła
mi się ręka, ale nie mogłam jej wytrzeć, bo jak wszyscy trzymałam
dłoń swego partnera. James natomiast zaczął się wydzierać:
– Uwaga,
masy, przybywa Najseksowniejszy Uczeń Hogwartu! Oto… Syriusz
Black! Rozdaje autografy i buziaki!
Syriusz
odwrócił się do niego, wyraz twarzy mówił: „Zabiję cię,
przypale!”, ale zaraz mu przeszło i obaj parsknęli śmiechem.
Zdawali się nie zauważać, że dziewczyny, które mijaliśmy,
piszczały na widok Syriusza. Wątpiłam jednak, by usłyszały
przynajmniej urywek reklamy zafundowanej przez Rogasia. Spostrzegłam
też nienawiść, gdy zerkały na Joanne. Była obecnie najbardziej
znienawidzoną osobą na sali. Mogłabym być na jej miejscu, gdybym
tylko zgodziła się pójść z Czarnym. Black rozglądał się na
wszystkie strony z chłodną, szlachecką wyższością, a ja
poczułam nagle falę wstrętu do niego. Pewnie go nie interesowało,
ile złamał już serc swoją obojętnością, podły narcyz. W tej
chwili silnie, jak nigdy dotąd, poczułam ulgę i wdzięczność, że
szłam na bal z Jamesem.
Dobrnęliśmy
wreszcie do końca, zasilając szeregi tunelu dla nadchodzących par.
Oczywiście uczniów w Hogwarcie było tak wielu, że tunel zakręcał
kilkakrotnie na bok. Gdy już wszyscy weszli, z małej salki przy
ogromnej choince wytoczyło się grono pedagogiczne, całe w
odświętnych szatach.
Dumbledore
stanął na podwyższeniu, niedaleko muzyków i zabrał głos:
– Witam
was na kolejnym balu z okazji Bożego Narodzenia! Wiem, jak bardzo
wszyscy chcieliby, by się już rozpoczął, więc nie będę
zanudzać głupimi, zbędnymi przemowami. No, to zaczynajmy!
Kapela
zaczęła grać jakiegoś wesołego walca, James złapał mnie jedną
ręką w pół, a drugą chwycił moją dłoń.
– Zechce
pani zaszczycić mnie powabnym tańcem? – spytał przez mocno
ściągnięte usta. Roześmiałam się nerwowo, on mi zawtórował i
wpadliśmy w prawdziwą głupawkę.
Z
początku nie mogłam znieść, że czyjaś twarz miała być tak
blisko mojej, ale wkrótce przestało to być krępujące.
– Patrz,
patrz na Luniaczka! – wykrztusił James. Remus tańczył
najsztywniej, jak się dało, zezując przy tym na swoje nogi. Był
po prostu przerażony. Natomiast Rose uśmiechała się do niego
zachęcająco, a raz mruknęła: „Rozluźnij się Remusie, nie
gryzę!”, co wyczytaliśmy z ruchu jej warg. Bąknął coś
niezrozumiale pod wąsem w odpowiedzi. Potem ja i James poszukaliśmy
wzrokiem Petera. Tańczył z Melanie gdzieś na prawo od pary dwóch
olbrzymich Ślizgonów. Peter ruszał się, jakby go coś bolało,
ale ogólnie rzecz biorąc, nie było tragicznie. Miał tylko
wybitnie obojętny wyraz twarzy. W tym momencie straciłam kontakt
wzrokowy z nim i jego wybranką, bo mój cudowny partner przechylił
mnie znienacka przez ramię.
– Aaaa!!!
– krzyknęłam cicho i złapałam Rogasia kurczowo za szyję, mając
wrażenie, iż zaraz tak mnie odchyli do tyłu, że stracę
równowagę. Przed twarzą mignęła mi na chwilę roześmiana twarz
Jamesa, wołającego:
– Spokojnie,
przecież cię trzymam!
– Nie
rób tego więcej! – wydyszałam, gdy już postawił mnie w
pionowej pozycji na nogach, a on zaśmiał się szyderczo,
komunikując, że właściwie to nie przeszkadzał mu mój zakaz.
Powróciliśmy do tańczenia walca. Na szczęście James potrafił
tańczyć, pomimo zapewnień, że tak nie jest. Z tego co widziałam,
wiele dziewczyn miało problem z partnerami. Wypatrzyłam Lily,
której Severus ciągle przydeptywał pantofelki. Mimo to poczułam
ukłucie zazdrości.
Syriusz
i Joanne tańczyli niedaleko. Dziewczyna patrzyła wyzywająco w jego
oczy, a on uśmiechał się do niej lekko. Uśmiech jednak nie
obejmował oczu, które pozostały zimne.
Gdy już
ostatnie akordy walca umilkły, James wypuścił mnie wreszcie ze
swego męskiego uścisku, trzymał mnie jednak wciąż za rękę,
jakbyśmy byli parą. Pod ścianą zaczęły pojawiać się obite
czerwoną tkaniną ławy, na których porozsiadały się pojedyncze
pary, grupki przyjaciół oraz samotnicy, którym pomysł balu ani
trochę nie przypadł do gustu. Reszta została na nogach. Muzyka,
która teraz rozbrzmiała w całej Sali była bardzo żywiołowa,
trochę rockandrollowa. James nie dał mi odetchnąć i musieliśmy
zatańczyć również i ten kawałek.
– Pić!
– wysapał James, niczym jakiś przedszkolak, gdy już skończyliśmy
i wywiesił język na zewnątrz. – Zaraz wracam! Przynieść ci coś
do chlania?
– Picia,
James…
– Dobra,
picia, niech ci tam będzie…
– Jakbyś
mógł…
James
zniknął w tłumie, a ja dostrzegłam Seva i Lily, siedzących na
jednej z ław.
– Hej,
mogę? – spytałam, gdy do nich podeszłam i wskazałam na wolne
miejsce obok Severusa.
– No
jasne! Jeszcze pytasz? – zawołała z oburzeniem moja przyjaciółka,
usiadłam więc obok jej partnera, który miał wyjątkowo
nieszczęśliwą minę.
– Co
jest? – zagadnęłam go niepewnie.
– Nie
umiem tańczyć – burknął, a ja i Lily wymieniłyśmy bezradne
spojrzenia. Nie było sensu go pocieszać, i tak by nie posłuchał.
– Coś
taka zaróżowiona od tańca? – próbowała zmienić temat Lily. –
Potter przegania cię przez suchy las, co nie?
– Nie,
bez przesady. James dobrze tańczy, to wszystko. – Severus załamał
się jeszcze bardziej, co kompletnie zbiło mnie z pantałyku. Lily
nadal próbowała odwrócić temat, ale z coraz gorszym skutkiem:
– Ja i
Sev nie tańczyliśmy tej ostatniej piosenki, walc nas dostatecznie
wycieńczył… O rany, zmieńmy temat! Pięknie tu, nie? Jak w
jakimś innym, bajkowym świecie…
– Meg,
masz, poncz dla ciebie…
James
przyszedł do nas, trzymając w ręku kieliszek z napojem dla siebie
i dla mnie. Jego oczy zwęziły się podejrzliwie, gdy dostrzegł
Lily z Sevem. Severus zmierzył go pełnym nienawiści spojrzeniem, a
ja wyczułam niebezpieczeństwo, toteż szybko chwyciłam Jamesa pod
ramię i odprowadziłam na dostateczną odległość.
– Dzięki
za poncz! – powiedziałam, gdy tylko otworzył usta, by coś
powiedzieć. Chwilę potem wzruszył ramionami, okazując udawaną
obojętność. – Może pójdziemy do twoich kumpli? Severus ma
dzisiaj tak zły humor, że lepiej do niego nie podchodzić.
Poszliśmy
więc do jednej z ław, przy której siedzieli Huncwoci, Rose i
Joanne.
– A
gdzie Melanie? – spytałam.
– Poszła
do toalety – odparł Glizdogon, wzruszając ramionami. Chyba
niewiele go to obchodziło. Miętosił skraj swej wyblakłej,
używanej szaty, rozglądając się za czymś. Obok rozwalił się
nonszalancko Syriusz, obserwując salę z wątpliwym
zainteresowaniem. Ziewał co jakiś czas i mierzwił ze znudzeniem
swe czarne włosy. Wyglądał naprawdę dobrze w szacie najlepszego
gatunku. Miała niesamowity, głęboki kolor nocnego nieba. Joanne
siedziała po jego lewej stronie, założywszy nogę na nogę i
zajmowała zdumiewająco mało miejsca w porównaniu do rozpartego
Łapy. Miejsce następne zajmowała Rose, mimo wszystko bardzo
szczęśliwa, całkowicie pochłonięta rozmową z wyjątkowo
ożywionym Remusem. Mój braciszek miał na sobie, jak już kiedyś
wspominałam, przedpotopową szatę po pradziadku, z której jednak
usunęli obciachowe elementy, więc wyglądał bardzo dobrze, tylko
trochę mizernie, jak to Remus. James z głośnym jękiem uwalił się
na miejsce obok Lunatyka. Miał podobną szatę do Syriusza, jednak
bardziej prostą, nie tak ekstrawagancką.
– No,
Meggie, na kolanka! – zawołał ze sprytnym uśmieszkiem Rogaś,
klepiąc się w uda. Pet parsknął.
– Chciałbyś!
– usiadłam obok niego, ignorując natarczywe spojrzenie, a on
udał, że się obraził.
Dostrzegłam
w tłumie kilka znajomych, między innymi szczęśliwych Franka
Longbottoma i Alicję Silverwand. No, przynajmniej oni cieszyli się
z balu. Zauważyłam też Dorcas. Tańczyła z barczystym kapitanem
drużyny Krukonów. Na parkiet wrócili Severus i Lily, widocznie
jakoś go przekonała, żeby z nią tańczył. Huncwoci powymieniali
uśmieszki, wydali zgodne, chóralne chrząknięcie: „Przepraszamy
na chwilę!”, po czym wszyscy w czwórkę się gdzieś zmyli.
– Jestem
Rose Bones. A wy? Wiem, że jesteś siostrą Remusa, no nie? –
zagadnęła Rose, gdy już poszli.
– Tak,
mam na imię Mary Ann – odparłam z uprzejmym uśmiechem.
– A ja
jestem Jo – przedstawiła się ostatnia rozmówczyni.
Zostałyśmy
zatem w trójkę i mogłyśmy chwilę porozmawiać. Joanne zrzuciła
swój wyniosły styl zachowania i okazała się inną osobą, niż
wcześniej wskazywało jej zachowanie. Razem pośmiałyśmy się z
naszych partnerów, w końcu to niekończąca się komedia.
– A
gdzie ta dziewczynka? – zainteresowała się Rose. – Melanie?
– Pewnie
zwiała! – parsknęłam. – Biedny Peter!
Dziewczyny
zachichotały. Tymczasem wrócili Huncwoci. Od strony podwyższenia
popłynęły skoczne nuty kolejnego rockandrollowego kawałka.
– Teraz
ja tańczę z Meg! – zawołał niewiarygodnie ożywiony Peter i,
zanim James zareagował w jakikolwiek sposób, doskoczył do mnie i
już zaczęliśmy tańczyć, co mnie dość zaskoczyło. James zrobił
minę człowieka, którego ktoś niespodziewanie chlasnął w twarz,
po czym wrzasnął w odwecie:
– Dobra!
To ja tańczę z Jo!
Chwycił
dziewczynę w pół, wymachując oszołomioną na wszystkie strony.
Remus szybciutko zajął swoją partnerkę, żeby Syriusz mu jej nie
odbił. Natomiast on rozchylił usta, po czym ze zrezygnowaniem opadł
na ławę, splatając ręce na piersi.
Widać
było, że mój braciszek wreszcie się trochę rozluźnił. Nawet
Pet nie tańczył wcale źle. Zastanawiało mnie jednak, co go
ugryzło, zwykle nie był tak ożywiony. Wyglądał, jakby dostał
gorączki.
Następny
kawałek był powolny i melancholijny. James odbił Remusowi Rose, a
mój braciszek postanowił odbić mnie Peterowi. Mogłam potańczyć
nareszcie z kimś spokojnym i kontrolującym swe odruchy. Zresztą,
dobrze, że nie musiałam przetańczyć go z Jamesem, który robił
niestworzone rzeczy z biedną Rose.
Chłopcy
w końcu po kilku kawałkach zaprowadzili nas do jednej z mis z
ponczem, odganiając przestraszone pierwszaki. Zaczęli się o coś
kłócić między sobą, niczym przekupki na targu w Hogsmeade,
natomiast ja, Rose i Jo skupiłyśmy się we własnym towarzystwie.
Melanie nie przyszła.
– Mówię
wam, to była komedia, gdy Remus podejmował próby zaproszenia mnie
na ten bal! – zaśmiała się Rose. – Za każdym razem próbował
do mnie zagadać, ale mu nie wychodziło. W końcu zaimprowizował
wypadek. Udał, że na mnie wpadł na skrzyżowaniu dwóch półek w
bibliotece. To było takie ewidentne!
– A
ty, Jo? – spytałam.
Jo
zaśmiała się perliście i odparła:
– Syriusz
poprosił mnie, pewien, że się zgodzę. Wkurzył się, gdy mu
odmówiłam i powiedziałam, że musi lekko bardziej się postarać.
Przysyłał mi śmieszne liściki, ale gdy przysłał mi bukiet róż,
wtedy się zgodziłam, dla świętego spokoju… A jak było z tobą?
– Nie
tak nadzwyczajnie. Po prostu, James zaprosił mnie, gdy dowiedział
się, że nie idę z tym, z kim miałam iść. – Przemilczałam
fragment o tym, że to Syriusz pierwszy mnie zapraszał.
– Jeju,
Glizduś, ale z ciebie żłopacz! – usłyszałyśmy śmiech
Syriusza zza pleców Jo.
– To
już piąty kieliszek, opanuj się nieco! – wykrzyknął James. –
Jeszcze się upijesz… mimo tego, że to bezalkoholowy poncz.
Wymienili
z Łapą uśmieszki porozumienia i już wiedziałam, że coś
kombinują.
– No
co! Pić mi się chce… – warknął Pet i zdjął pelerynę. Miał
silne wypieki na twarzy.
– No
tak, a ty wyjątkowo dużo przetańczyłeś! – zauważył
sarkastycznie Syriusz.
– Możliwe.
Po prostu, gorąco jest…
Syriusz
i James także zdjęli peleryny. Każdy miał pod spodem spodnie i
kamizelkę do kompletu, oraz koszulę, James zwykłą, czarną, a
Syriusz białą, z rozszerzonymi rękawami.
– O
rany, jak późno! Już dziesiąta! – złapał się za głowę
Remus. – Szybko zleciało!
Do
naszych uszu doleciały smętne odgłosy kolejnej wolnej piosenki.
Zaczęliśmy więc znowu tańczyć, wszyscy, z wyjątkiem Petera,
który dorwał się nagle do dzbanka z sokiem pomarańczowym.
– Co
on tak dużo pije? – spytałam Jamesa podczas tańca. Coś mi się
wydawało, że maczali w tym palce. James wzruszył ramionami, udając
niewiniątko.
– Jeszcze
nie tańczyłam z Remusem! – zauważyła Jo, gdy zaczęli grać
kolejną wolną, romantyczną piosenkę. Luniaczek uśmiechnął się
w odpowiedzi i oddalili się razem, by zatańczyć.
– To
ja zajmę laskę Remusa pod jego nieobecność! – ucieszył się
James i chwycił Rose, by z nią potańczyć.
– Nie
ma sprawy! – warknęłam w powietrze. Ja i Syriusz zerknęliśmy na
siebie, wzruszyliśmy ramionami i też zaczęliśmy tańczyć.
Po raz
pierwszy poczułam, że krępuje mnie osoba, z którą tańczę.
Zawsze wiedziałam, że spojrzenie Syriusza nieprzyjemnie świdruje,
ale że aż tak? Bałam się odwracać wzrok, żeby nie myślał, że
się przestraszyłam, ale nie potrafiłam znieść jego wyniosłego
spojrzenia. Syriusz, podobnie jak James, dobrze tańczył, ale nie
tak energicznie. Poruszał się jak arystokrata, widać w domu go
uczyli tańca. Mimo to wcale mi się nie podobała sytuacja, w której
się znalazłam. Na nieszczęście ta piosenka się tak wlokła!
Wszystko jednak ma swój koniec, nawet takie nieprzyjemne momenty,
toteż wkrótce dołączyła do nas reszta i razem udaliśmy się na
pobliskie patio, by nieco ochłonąć.
Hogwart
miał kilka dziedzińców, mniejszych i większych. Usiedliśmy w
szóstkę (Peta nie mogliśmy w żaden sposób znaleźć) na jednym z
kamiennych parapetów. Naprzeciw dostrzegliśmy zarys jakiejś pary,
która także najwyraźniej odpoczywała na dziedzińcu.
Prawie w
ogóle nie czuliśmy chłodu grudnia, który panował na zewnątrz.
Rose była zmęczona, toteż zdrzemnęła się na ramieniu Remusa,
który momentalnie zesztywniał, ale siedział grzecznie, by jej nie
budzić. James westchnął ostentacyjnie i położył się na
parapecie, składając głowę na moim podołku.
– Nie
za wygodnie ci? – spytałam z ironią.
– Nie
– brzmiała zwięzła odpowiedź.
– James,
spadówka.
– Nie
– określił się krótko.
– James!
Czy mógłbyś być łaskaw i zabrać swą świętą głowę z moich
ud?
Pokręcił
głową. Próbowałam więc podnieść jego głowę, bez skutku.
Dałam za wygraną, nie mając siły na użeranie się z tym
bachorem.
Panowała
przyjemna dla ucha cisza, zbawcza po tak głośnej imprezie,
odbywającej się niedaleko. Tylko Rogacz rozmawiał półgłosem z
Łapą, bawiącym się pięknymi włosami Jo. Reszta w ogóle się
nie odzywała. Mój wzrok padł na parę naprzeciw.
To byli
Sev i Lily. Spacerowali po dziedzińcu, rozmawiając szeptem. Nie
widzieli nas. Poczułam, że ogarnęło mnie straszliwe poczucie
goryczy, utraty czegoś, co było zaledwie o krok, w zasięgu ręki.
Najgorsze było jednak to, że w żaden sposób nie mogłam się tego
pozbyć. Nie miałam pojęcia, skąd wzięło się we mnie tyle
nieprzyjemnych emocji, gdy patrzyłam na Severusa i Lily. Przecież
mogą rozmawiać, chodzić razem… Dlaczego więc zalewała mnie
żółć, gdy tylko to obserwowałam?
– Patrzcie,
Smarkerus z Evans… – zauważył Łapa.
James,
jak na komendę, poderwał się na równe nogi.
– Gdzie!
– sapnął.
– No
tu, ślepolcu, spacerują przed nami! – prychnął zniecierpliwiony
Syriusz.
Na
twarzy Rogacza wykwitło niedowierzanie.
– Chyba
mogą pogadać… – zauważył Remus. – Skoro poszli razem…
– Oni
poszli razem na ten bal?! – wychrypiał James.
– No
tak, przecież widziałeś, że tańczą razem…
– Myślałem,
że po prostu, tak sobie tańczą… To ona wolała iść ze
Smarkiem?! Nie ze mną?!
– Nie
mów tego przy Mary Ann! – zwrócił mu roztropnie uwagę Syriusz.
– Przecież to nie jest dla niej miłe.
Ale
Jamesa najwyraźniej guzik obchodziło, co jest dla mnie miłe, a co
nie. Ruszył na nich, niczym wściekły baran. Z rozkoszą bym mu
pomogła, ale przecież trzeba zachować twarz pokerzysty.
– Co
ty tu robisz?! Z nim?! – dotarło do naszych uszu.
Lily
zrobiła oburzoną minę i prychnęła:
– Przepraszam
bardzo, Potter, ale chyba mamy prawo porozmawiać?
– Chcesz
gadać z Wycierusem?!
Tego dla
Seva było już za wiele. Rzucił się z gołymi pięściami na
zaskoczonego Jamesa, zwalając go z nóg. Zaczęli się tłuc na
oślep.
– Nie
bój się Rogaś, mój mężny druhu, dopomogę ci! – krzyknął
zapalczywie Syriusz. – Walka!
Z
rozpędu wylądował w plątaninie nóg i odnóży Jamesa i Severusa.
Lily stała nad nimi i pruła się piskliwie, ile sił w płucach:
– Przestańcie,
przestańcie! Severus, OPANUJ SIĘ!!!
Rose
ocknęła się, a ja i Jo podbiegłyśmy do bijących się, by ich
rozdzielić.
– Szlaban!
SZLABAN! – krzyczała spanikowana Lily, aż zrobiła się sina na
twarzy. – DLA WSZYSTKICH!
Dorwałam
Severusa i odciągnęłam go od Huncwotów.
– Puść
mnie… – wycedził Sev. – Zabiję go…
Z
drugiej strony Jo starała się zatrzymać Jamesa przed rozpruciem
Severusa. Syriusz wstał, dysząc ciężko. A potem roześmiał się.
Wszyscy spojrzeli na niego w zdumieniu.
– Fajne
gatki, Smarku. Wycierasz o nie nochal?
Każdy
zerknął na Seva, któremu rzeczywiście spadły spodnie. Puściłam
go, by je podciągnął. Szybko to uczynił, cały czerwony, ale
wykorzystał moją naiwność. Błyskawicznie wykonał ruch w
kierunku Syriusza. Zanim zdążyłam go złapać, rozharatał
policzek Łapie.
Tamten
przestał się śmiać. Rozchylił usta w niemym zdziwieniu, że
ktokolwiek śmiał tknąć jego arystokratyczne lico i powoli dotknął
rany, z której sączyła się krew, parująca na zimnie, niczym
nasze oddechy. Jego twarz przybrała straszliwy, apokaliptyczny
wyraz. Potem dorwał Seva za fraki.
– Nie,
Syriuszu, PRZESTAŃ! – przeraziłam się. Doskoczyłam do niego,
odciągając od Severusa, który nie zdążył zareagować na
niespodziewany atak, więc teraz wił się na ziemi po okrutnym
ciosie, zadanym w brzuch. Próbowałam powstrzymać Łapę, ale nie
potrafiłam sobie z nim poradzić, był straszliwie silny. Nagle u
mojego boku pojawił się znikąd Remus, który także chwycił
Czarnego. Razem udało nam się go znokautować. Lily klęczała przy
Sevie, Jo wciąż przytrzymywała Jamesa. Nadbiegła także Rose,
prowadząc McGonagall.
– Co
tu się znowu dzieje? – jęknęła ze znużeniem pani profesor. –
No tak, Potter i Black! Mogło to być do przewidzenia, jeszcze dziś
nic nie nabroiliście. Co tu się działo?
– Potter
sprowokował Severusa do bójki. Black też się bił – odparła
natychmiast przerażona Lily.
McGonagall
uleczyła drobne ranki Severusa i Syriusza, wszystkim trzem wlepiła
szlaban i odeszła, mrucząc coś o ciężkich przypadkach. Sev i
Lily oddalili się razem, zbulwersowani zaszłą sytuacją, James był
tak wściekły, że po prostu sobie poszedł, zostawiając przyjaciół
i mnie. Popędziłam jednak za nim, by go jakoś pocieszyć, lecz już
go nie dogoniłam. Wróciłam zrezygnowana na patio, by znaleźć
resztę. Syriusz i Jo gdzieś wsiąkli razem, a Rose była bardzo
śpiąca. Remus obiecał, że ją odprowadzi do salonu Puchonów.
Zeszliśmy zatem w trójkę z powrotem do Wielkiej Sali. Usiadłam na
jednej z ław, obserwując szczęśliwych ludzi. Humor popsuł mi się
bardzo.
Gdzie
Peter? Pomyślałam, że może z nim chociaż potańczę, skoro jego
partnerka uciekła. Wyszłam więc, by go poszukać. Zaraz go
znalazłam, ale nie tak, jak oczekiwałam. Prowadziła go rozjuszona
do ostatnich granic McGonagall, a wyglądał niezbyt przytomnie.
– …No
już naprawdę! Szlaban, Pettigrew! Nie tego spodziewałam się po
was, Gryfoni! Kto by pomyślał, że może taki jeden z drugim stanąć
pod ścianą w Wielkiej Sali i ją, jak gdyby nigdy nic, obsikać,
bulwersując ludzi!…
Wytrzeszczyłam
gały, podobnie, jak Remus, który właśnie nadszedł.
– Hej,
wracasz? – spytał, zrezygnowany.
– A
ty?
– Możemy
razem potańczyć. Nie mam po co wracać do dormitorium, nie chcę
się narażać na obecność Jamesa w jednym pomieszczeniu.
– No,
to chodźmy, potańczymy, braciszku. Powiedz mi… czemu James się
tak zdenerwował na fakt, że Severus i Lily poszli razem na bal? –
zagadnęłam, gdy już zaczęliśmy tańczyć.
– Ech,
czy ja wiem… – westchnął Remus. – James miał ambicje iść z
Lily na bal, bo się opierała, chciał zdobyć trudną zdobycz. A
fakt, że wolała pogardzanego przez niego Snape'a pewnie go zabolał…
Resztę
wieczoru spędziłam w towarzystwie Remusa, tańcząc z nim niemal
nieustannie. Dobry humor wrócił mi nieco. Przynajmniej zostaliśmy
do końca. Syriusz i Jo się już nie pojawili, to samo Lily i
Severus.
Wracaliśmy
do dormitorium razem z Alicją i Frankiem, którzy bawili się
doskonale. Chłopcy odprowadzili nas pod same schody do żeńskich
sypialni. Gdy weszłyśmy do naszej, zauważyłam, że nie było
Lily.
Bardzo
bolały mnie łydki i byłam niesamowicie zmęczona, toteż szybko
się umyłam, zmywając cały, męczący makijaż z twarzy i chowając
suknię z balerinkami głęboko do kufra. Z radością rzuciłam się
na ciepłe łóżko, myśląc o całym balu i o rodzicach, z którymi
miałam się jutro spotkać.
– Frank
jest taki cudowny! – westchnęła Alicja, gdy już zgasiłyśmy
światło. – Cmoknął mnie w policzek! Możesz to sobie wyobrazić,
Meggie?! Jestem absolutnie zakochana!
Uśmiechnęłam
się w mroku do poduszki.
– Mam
nadzieję, że będziecie razem… – szepnęłam, zamykając oczy i
czekając na sen, którego tak potrzebowałam.
Było
koło pierwszej, gdy do dormitorium weszła Lily. A ja zasnęłam
zastanawiając się, gdzie się tak długo podziewała.
WOW ale sie tego nazbieralo :)
OdpowiedzUsuńwszestkie ekstra oczywiscie :)
aniloraK
sporo tego dodałaś, ale dajemy rade, baa prosimy o więcej, hahaha :D może jakiś świąteczny rozdział akurat :)
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejna notka? :-)
OdpowiedzUsuń